Francuski rząd przez 55 dni utrzymywał najbardziej restrykcyjne w Europie obostrzenia. Jak ustaliła reporterka TVN24 i TVN24 BiS Anna Kowalska, po zniesieniu ograniczeń okazuje się, że wielu obywateli nie chce wracać do biur.
W czasie kwarantanny mieszkańcy Paryża co wieczór o godzinie 20 wychodzili na balkony, by bić brawo pracownikom służby zdrowia i zostawali na nich dłużej, by między innymi z aktorem Noamem Cartozo bawić się w "Pytanie na balkonie". – Ludzie czekali na tę grę z niecierpliwością. To było jak chwila oddechu, bo ciężko jest być cały dzień w czterech ścianach – mówi aktor. W uliczną zabawę zagrali po raz ostatni 10 maja, a koniec kwarantanny był dla nich bardzo radosny. – W ostatni wieczór płakałem. To było jak koniec sztuki w teatrze. Cała ulica biła brawo. Prawdziwe długie oklaski na stojąco - opowiada Noam Cartozo.
Według rządu wprowadzone we Francji obostrzenia były najbardziej restrykcyjne w Europie. Francuzi mogli wyjść z domu tylko ze specjalnym zaświadczeniem i tylko w wyjątkowych sytuacjach. Nawet by wyjść do pracy, potrzebne było zaświadczenie pracodawcy, że fizyczna obecność jest w niej niezbędna.
"Obudziła się w nas solidarność"
To był wstrząs. Lekarze ostrzegali, że każde wyjście z domu jest "potencjalnie śmiertelne", a to właśnie Francuzi najczęściej na świecie chodzą do kina i najwięcej czasu spędzają w restauracjach. Psycholog kliniczna i psychoterapeutka Cyrielle Blay w rozmowie z reporterką TVN24 Anną Kowalską mówi, że "Francuzi szybko przyzwyczaili się do kwarantanny i przeznaczyli ten czas dla siebie". – Próbowali rzeczy, na które wcześniej nie mieli czasu: gotowali, uprawiali sport, czytali – dodaje.
Szybko okazało się, że niemal wszystko można robić zdalnie. Nowy styl życia spodobał się Francuzom – stali się zdecydowanie bardziej solidarni i kreatywni. Na przykład muzycy francuskiej Orkiestry Narodowej z domów nagrali "Bolero" Maurice'a Ravela. – Proszono nas, by trzymać dystans. Wszyscy, nawet ci, którzy się nie bali, przestrzegali tych zasad z szacunku do innych – twierdzi Cyrielle Blay. – Obudziła się w nas solidarność, czuliśmy się częścią grupy, nie byliśmy z tym wszystkim sami – dodaje.
Po 55 dniach w czterech ścianach, od 11 maja, Francuzi mogą niemal swobodnie wychodzić na ulice – dzieci powoli wracają do szkół, a dorośli do pracy - ale co trzeci Francuz, mimo że może żyć normalnie, dobrowolnie kwarantannę kontynuuje. Mieszkanka Paryża Marine mówi, że "czuła się świetnie podczas kwarantanny". – Była piękna pogoda, mam ogród, powietrze jest czystsze niż w Paryżu. Miałam czas na rzeczy, których dotychczas nie robiłam – dodaje.
Na co dzień pracuje i mieszka w stolicy Francji. Jest specjalistką do spraw marketingu internetowego, więc może pracować zdalnie. W dniu rozpoczęcia kwarantanny, jak co dziesiąty paryżanin, przeniosła się do domu rodzinnego na wieś i już w nim została. - Codzienność wciąż jest bardzo skomplikowana. Trzeba nosić maseczki, myć ręce. Tutaj czuję się lepiej – podkreśla. – Tu jestem odizolowana, nie muszę jeździć komunikacją miejską albo czekać półtorej godziny w kolejce, by kupić coś do jedzenia – dodaje.
Trudności z powrotem do normalności
Jest wiele powodów, dla których Francuzom tak trudno wrócić do starego życia. Niepokój z tym związany jest tak duży, że w psychologii powstało nawet pojęcie "depresji po kwarantannie". Rozpisuje się o tym francuska prasa. – Na samym początku kwarantanny mieliśmy w głowie jedną myśl: jak tylko wyjdziemy z zamknięcia, urządzimy wielkie święto, bo przecież wirusa już nie będzie – mówi psycholog kliniczna i psychoterapeutka Cyrielle Blay. – A on dalej jest obecny, być może czeka nas druga fala, więc to nie jest raczej pora na świętowanie. Trzeba wracać do pracy. W warunkach, które budzą niepokój – dodaje.
We Francji codziennie przybywa kilkaset nowych przypadków koronawirusa. Według danych francuskiego ministerstwa zdrowia z 27 maja, we Francji potwierdzono 145 746 przypadków zakażenia koronawirusem. To wzrost o 191 przypadków wobec dnia poprzedniego. W szpitalach zmarło 28 596 osób, z czego 27 maja poinformowano o 67 nowych przypadkach.
Strach przed zakażeniem, gdy trzeba wyjść na zewnątrz, jest więc jak najbardziej naturalny, ale to tylko jeden z powodów pozostawania w domach – co trzeci Francuz twierdzi, że zostaje w zamknięciu, bo taki styl życia im się spodobał.
O dziwo, najczęściej w domach pozostaje młodzież i młodzi dorośli. Mówią, że te 55 bardzo trudnych dni na zawsze zmieniło ich życie – odnaleźli równowagę, której szukali od lat. – Czuję się jak w raju. Przyjemnie spędzam czas. Nigdy nie sądziłam, że to kiedyś powiem, ale tutaj jest mi lepiej niż w Paryżu – mówi Marine. – Do biura wrócę dopiero w czerwcu. Kiedyś trzeba zacząć żyć od nowa – dodaje.
Aktor Noam Cartozo, w rozmowie z Anną Kowalską we vlogu "Rozmówki francuskie", przyznaje, że cieszy się, że turniej uliczny, którego był organizatorem, został zakończony. – To oznacza, że jesteśmy wolni, że możemy na nowo wyjść z domu – podkreśla.
Źródło: TVN24